Melodia dującego, lodowego wichru przenosi mnie myślami w objęcia skutej lodem, tajemniczej krainy. Żyją tam ludzie w cieniu górskich szczytów oraz wszechpotężnych i srogich śnieżnych chmur. Roi się tam przede wszystkim od wiecznie zamarzniętych jezior oraz unieruchomionych, zdaje się na wieczność, strumyków oraz rzek. Mimo bardzo niskich temperatur kraina ta wytwarza bardzo pozytywną i ciepłą aurę, a często dokuczające silne podmuchy zdają się przynosić fale rześkości nieustannie smagającej lica wyczerpanych wędrowców. Surowość owego klimatu potęgowana jest dodatkowo przez rozmaite niebezpieczeństwa otaczające krainę - lawiny, najazdy barbarzyńców czy długotrwałe odcięcie od reszty świata. Przebywając w owej dolinie nie odczuwa się jednak zbytnio zagrożeń oraz niepewności dnia jutrzejszego. Najważniejszym budynkiem, który wysuwa się na pierwszy plan jest prosta, zbita z dech, karczma. Każdy podróżny jest tutaj miło witany przez miejscowych. W środku karczmy panuje pogodna atmosfera pełna ciepła wytworzonego przez ogień, alkohol, który powoli uderza w tętnice oraz przez relacje międzyludzkie. Te podbudowywane są przez wspólnego wroga - wszechogarniający i nieodpuszczający mróz. Dzięki temu każdy, kto wejdzie do środka karczmy jest w stanie odnaleźć się w obliczu nieprzyjaciela, chyba że otworzy drzwi na dłużej niż 5 sekund. Ten trudny do opisania rodzaj relacji jest chyba pisany i charakterystyczny dla ludzi mieszkających w tamtej tajemniczej i magicznej dolinie. Jednak nie tylko to decyduje o niezwykłości krainy wiecznie skutej lodem. Ponad górskimi szczytami roztacza się trudny do opisania i zrozumienia obraz. Jest to niebo. Niebo o tak inspirujących, irracjonalnych i trudnych do ujęcia w słowach barwach, że nietrudno jest zatopić swe spojrzenie w tym pozaziemskim koncercie barwnych przestworzy i pozornie beznamiętnych chmur. Dodatkowo efekt owej onieśmielającej gusta estetyczne dyfuzji potęgowany jest w miejscu, gdzie niebo spotyka się z ziemią pokrytą nieskazitelnie białym puchem śniegu. Dla tego widoku warto jest podróżować przez wiele dni w ciężkich do zniesienia warunkach. Może kolor ten jest swego rodzaju odpowiedzią, esencją, zagadką, częściową rekompensatą za tak ekstremalne warunki całodziennych wędrówek oraz życia spędzonego na tej z pozoru jałowej ziemi?
PS. Cieszę się, że wreszcie mogłem wyrzucić z siebie ten obraz, który tkwił w mej podświadomości przez wiele miesięcy. Tego rodzaju małe utopie tkwią zapewne w każdym z nas.
wtorek, 10 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Chętnie pozwiedzałabym z Tobą tę na poły nieprzystępną, na poły piękną krainę. Przy okazji unieszkodliwilibyśmy kilku orków, trolli, czy innych potworów... ;)
OdpowiedzUsuń