Powróciłem. Tak po prostu, niespodziewanie, nagle, bez głębszego i rzetelnego przygotowania. Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że będę w stanie kontynuować moją pseudo-twórczość, że w jakimś sensie podołam temu ciężkiemu zadaniu. Nie wiem czy cokolwiek się we mnie zmieniło, czy bogatszy jestem w pozytywne bądź negatywne doświadczenia, właściwie to niczego do końca nie jestem pewny. Wiem natomiast, że czuje się jak człowiek przebywający od dłuższego czasu w zimnej i odizolowanej od świata jaskini. Siedziałem w niej obok Platona, w pewnym momencie udało mi się nawet odwrócić i spojrzeć na ognisko. Jednak mimo usilnych prób, filozofowi nie udało się mnie wyprowadzić na zewnątrz jaskini, choć ujrzałem przepiękny koncert gwiazd na niebie. Zdawało mi się, że przez chwilę czułem zdumienie, dotknięty tym wspaniałym widokiem udałem się z powrotem, by niczym w stanie hibernacji spoglądać na ścianę, jednak z nowym bagażem doznań. Czuję, jakby ułamek, niewielki opiłek, swego rodzaju odprysk z harmonijnych niebios utkwił w mojej duszy, nie dając jej chwili wytchnienia. Jakaś zagadkowa, nieodgadniona i mistyczna siła targa moim umysłem, wyzwalając go poniekąd z więzienia rutyny, szarości i zakłamania. A może to tylko chwilowe spadanie w dół wodospadu schematu w strumień następnej życiowej powtórki? O tym zapewne przekonam się, gdy upadek okaże się bolesny, przetrącający kręgosłup oraz wywołujący chaos w centralnym układzie nerwowym.
piątek, 23 stycznia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)